Mapa dźwięków Tokio

 

Jeżeli chce się stworzyć dobry film, trzeba spełnić chociaż dwa warunki. Po pierwsze powinien być dobry, a po drugie... Nie powinien być o miłości.

 Mapa dźwięków Tokio  to kiepski film o miłości. Czuć w nim wyraźne niedopracowanie treści, dosłowność i eksploracje popularnej obecnie kultury japońskiej.

Mimo to, dawno nie wyszłam z kina z poczuciem, że obejrzałam coś naprawdę interesującego, coś co skrywało się w głębi moich potrzeb postrzegania. Jest to z pewnością obraz wart obejrzenia ze względu na niezwykłe oblicze egzotyki. Nowoczesność i tradycja mieszają się tu ze sobą na tle zachwycającej muzyki. Metropolia - supernowoczesne Tokio, odkrywa swoje delikatniejsze oblicze. Zamiast sprawiać wrażenie obcego i niedostępnego (tak jak w Między słowami S. Coppoli), Tokio jest bliskie. Nie tracąc na swojej orientalności.

Kolory miłości i śmierci objawiają się tu zarówno symbolicznie, jak i w celu nadania odpowiedniego nastroju. Film ten emanuje pięknem, które przejawia się w intensywności wystroju i ukazania scen. Erotyka w nim zawarta pokazana jest w nowy, intrygujący sposób. Również cechy wizualne bohaterów dają poczucie zachwytu (piękna Reiko Kikuchi). Cisza i muzyka przeplatają się jak dwa odwieczne tematy: miłość i śmierć.

Historia, którą odnajdujemy w treści to jedna z tych, której bohaterowie tworzą wielowątkową mozaikę. Pod koniec jednak spotykają się fizycznie lub mentalnie w obliczu powiązanych ze sobą losów.

 Ryu, młoda Japonka, pracuje na targu rybnym. Biznesmen Murakami i jego wspólnik w sprawach finansowych udają się na kolacje. Jedzą sushi, które rozłożono na ciałach nagich modelek. Córka Murakamiego popełnia samobójstwo, gdyż zakochana w pewnym Hiszpanie, nie radzi sobie z rządzącym nią uczuciem. Starszy mężczyzna ,zapoznaje się z Ryu i nagrywa dźwięki. Takie jak siorbanie, czy odgłos kroków w kaloszach.

Historia nabiera kształtu, gdy orientujemy się, że Ryu dorabia jako płatna morderczyni. Dostaje zlecenie, aby zamordować Hiszpana, domniemanego sprawce samobójstwa Midori. W tym celu Ryu udaje się do sklepu z winem, należącego do Dawida. I tam niespodziewanie wpada jak śliwka w kompot! Albo... jak mochi (jej ulubione japońskie ciasteczko) w wino.

Scenom czasem towarzyszy narracja starszego mężczyzny, przyjaciela Ryu. Jego przemyślenia często wydają się zbędne, stawiają sprawę zbyt bezpośrednio. Jednak chwilami jego komentarze rzucają nowe światło na postrzegane przez widza sytuacje. Być może są to przemyślenia wschodniego umysłu. Takie, w których stronę Europejczyk sam, rzadko spogląda.

 Jestem niezmiernie wdzięczna autorom, że mogłam zobaczyć wiele ciekawych obrazów. Zwiedzić love hotel, zobaczyć panoramę nocnego Tokio, przy akompaniamencie gry cykad w japońskim ogrodzie. Kontemplować spokój tamtejszych cmentarzy, posłuchać pieśni Edith Piaf w japońskim wykonaniu, a także bywać w barach, do których którym nie-Japończykom wstęp jest wzbroniony.

Jeżeli wsłuchać się dobrze w wydźwięk tego filmu można usłyszeć bardzo ważną odpowiedź. Hiszpański bohater, David, doświadcza w czasie pobytu za granicą bardzo silnych przeżyć, które pozostaną w jego sercu.

Przed filmem warto zadać sobie pytanie: czy osoba, która nas kocha, jest w stanie zadać nam jakikolwiek ból?

Zuzanna Fabijańska

 

Mapa dźwięków Tokio (Map of the Sounds of Tokyo, 2009) Hiszpania, 109'

reż. Isabel Coixet, scen. Isabel Coixet, zdj. Jean-Claude Larrieu, muz. Fatima Montes, prod. Bernat Elias, dystr. Monolith Films, wyst.: Rinko Kikuchi, Sergi López, Min Tanaka

 

 

 

 

   Czeski błąd

 

Podstawowe pytanie, które zadaje Hřebejk w filmie Kawasakiho rüže, polski tytuł, Czeski błąd jest to o zaufanie. Czy jesteśmy w stanie wybaczyć i zaufać komuś jeszcze raz?

Fabuła filmu opiera się na rozliczaniach totalitarnej przeszłości Czech. W zgrabny sposób łączy intrygę historyczną z aktualnymi problemami współczesnej rodziny. Przedstawiony jest tu problem zdrady w wystawionym na próbę małżeństwie Lucii i Lucka, jak
i dawnej historii przesłuchań w totalitarnej rzeczywistości. Powiązanie obu wątków jest nakreślone zarówno bezpośrednio - przybrany ojciec Lucii jest domniemanym bohaterem narodowym, prawdziwy ojciec - emigrant, jedynym sprawiedliwym, jej matka jedną z głównych przyczyn całej mistyfikacji. Jak i niebezpośrednio - mąż Lucii zdradza ją z koleżanką z pracy.

W wywiadach przeprowadzanych w filmie nie odnajdziemy retrospekcji wizualizujących dramatyzm wydarzeń tamtych czasów. Za to będziemy mieli wgląd w niezwykle nakreślone przez Hřebejka postaci. Analiza ich motywacji i postępów stawia nam kolejne pytanie: jak my postąpilibyśmy w czasach kiedy polityka wgryza się
w najintymniejsze sprawy i stawia nas po drugiej stronie lustra? Czy zaufalibyśmy najbliższej osobie, mimo, że tak na prawdę nie możemy zajrzeć jej do głowy?

Osobiście doceniam dzieło Hřebejka za jego uniwersalność. Rodząc się w wolnej Polsce, nie mogę mieć stuprocentowej pewności jak było w tamtych czasach naprawdę. Mam jednak okazję do odkrycia własnych prawd, które oddziałują na mnie bezpośrednio. Dzięki świeżemu spojrzeniu i braku emocjonalnej podszewki wobec komunizmu, mogłam analizować film w sferze pomijanej zazwyczaj przez tych, którzy oglądają go z nastawieniem wyłącznie rozliczeniowym.

Zdrada w związku. Kłamstwo i jego konsekwencje. Umiejętność pogodzenia się z własną przeszłością. Odwaga by przyznać się do winy. Kwestia wiarygodności historii przekazywanej w opowieściach. Zapobieganie samozniewoleniu poprzez amoralne czyny. Wyzwolenie poprzez odnalezienie się w sztuce.

To kilka przykładów z zagadnień ukazanych w filmie ,który
w niezwykle subtelny sposób porusza najgłębiej ukryte w naszych sercach struny człowieczeństwa.

Zuzanna Fabijańska

 

Czeski błąd (Kawasakiho rüže, 2009) Czechy, 100'

reż. Jan Hřebejk, scen. Petr Jarchovský, zdj. Martin Šácha, muz. Aleš Březina, prod. Rudolf Biermann, Tomáš Hoffman, dystr. ITI Cinema, wyst.: Martin Huba, Daniela Kolářová, Lenka Vlasáková, Ladislav Chudík

 

 


 

Wyśnione miłości

 

Kochać - w ostrych kolorach. Cierpieć - w pełni detalu. Zazdrościć - w każdym ujęciu. Uzależniać (się) - w każdej sekundzie.

Film urodzonego w 1989 roku Xaviera Dolana Wyśnione miłości udowadnia, że nieuchronna romantyczna miłość przenosi się
z przeszłości do dnia dzisiejszego. Z dzieł Goethego i Mickiewicza do serc i umysłów dzisiejszej młodzieży. X. Dolan w nowej, niezwykłej formie przedstawia to, co od dawna sprawia, że jesteśmy u szczytów i na samym dnie. Miłość... Wciąż pełna poświęcenia, uczuć i namiętności, kreuje w sercach zakochanych samodestrukcję i cierpienie. Jest, mimo wszystko najsilniejszym narkotykiem. Najmocniejszym z bodźców. Przestrzeń czasowa, nie zmienia zatem treści, lecz ubiera ją w modne aktualnie wzory i pokazuje jej dumną, niezmienną twarz.

Wyśnione miłości, dla mnie, zakochanej nastolatki są filmem bardzo ważnym. Oglądając go, zdałam sobie sprawę z tego, jak nieprecyzyjna potrafię być w postrzeganiu innych ludzi. A zwłaszcza tych, których darzę uczuciem -moich miłości... Uzmysłowiłam sobie, jak bardzo ubóstwiając drugą osobę, tak naprawdę, kocham własne wymysły
i pragnienia.

Reżyser (który jest także głównym bohaterem) pokazuje jak zazdrość potrafi niszczyć przyjaźń, a nawet duszę człowieka. Zawikłanie w sieć uzależnień, nie daje szczęścia, lecz zniewolenie. Nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, jak wyglądalibyśmy bez „wyśnionych” ograniczeń.

Dwójka bohaterów, Francis i Marie, to, świetnie wyglądający młodzi ludzie, przyjaciele. Ubrani w fantazyjnie modne i piękne ciuchy, kroczą przez własną rzeczywistość wspierając się nawzajem. Korzystają z życia, lubią sztukę, życie towarzyskie. Na jednej z imprez poznają charyzmatycznego, otwartego i anielsko urodziwego Nicolasa. Oboje zadurzają się w nim bez pamięci. Małymi krokami popadają w euforyczną przyjemność czerpaną z obecności Nicolasa. Starają się oboje spędzać z nim jak najwięcej czasu. Chcą go odkryć i zabrać dla siebie.O fabule nie ma się co rozpisywać, kto to przeżył ten wie.(a kto tego nie przeżył?).

 Moim zdaniem film jest wybitnym dziełem młodego pokolenia. To dopiero i aż trzeci film w dorobku młodego reżysera. Mimo to, że postaci czasami irytują napuszeniem, sceny - narcyzmem a film jest wręcz artystowski - ekscentryczne użycie kolorów waha się na granicy kiczu - warto go obejrzeć. Dlaczego? By zanurzyć się w pięknie młodości. By posmakować zarazem silnych i subtelnych emocji. Będąc dojrzałym człowiekiem - przypomnieć sobie dawne lata. Będąc młodą osobą, otrzymać przestrogę, wskazówkę lub oczyszczenie. Oraz by rozsmakować się w intensywności barw. By zachwycić się muzyką... - o tym jeszcze słówko. Fantastyczny przewodni utwór ''Bang bang'', sprawiał, że serce drżało mi w każdej scenie, w której się pojawiał. Suity Bacha na wiolonczelę, akompaniujące delikatnym scenom erotycznym, tworzyły klimat niezwykłej poetyki. Także ciekawe zastosowanie paradokumentalnych fragmentów z wypowiedziami młodych ludzi o uczuciach, sprawiały, że film nabierał namacalnej autentyczności.

Można spekulować, czy reżyser podszedł do tematu całkowicie poważnie (na co wskazywałoby motto Musseta na początku), czy raczej z ironią przyglądał się poczynaniom zagubionych bohaterów. Jest to jedno z pytań, które można sobie zadać przed obejrzeniem filmu. Przed zanurzeniem w słodkiej iluzji, szalonej młodzieńczej miłości.

Zuzanna Fabijańska

 

Wyśnione miłości (Les Amours imaginaires, 2010) Kanada, 95'

reż. Xavier Dolan, scen. Xavier Dolan, zdj. Stéphanie Anne Weber Biron, prod. Xavier Dolan, Daniel Morin, Carole Mondello, dystr. Gutek Film, wyst.: Xavier Dolan, Niels Schneider, Monia Chokri